czwartek, 9 sierpnia 2012

Cisza, droga i Bóg

Dziękujemy wszystkim, którzy czytali do tej pory bloga i w ten sposób uczestniczyli w naszym pielgrzymowaniu. Jutro, 9 lipca, wyruszamy z Saint-Jean-Pied-de-Port i chcemy, aby ta droga przez pewien czas była tylko nasza. Zawieszamy bloga, nie będziemy wrzucać zdjęć na Facebooka, całkowicie wyłączamy telefony. Nie ma nas. Cisza, droga i Bóg. Bardzo prosimy o modlitwę.
Basia i Ala
Ps. Jeżeli ktoś z was mógłby nas wesprzeć finansowo to byłoby cudownie, jeżeli nie to trudno. Zdajemy się na wolę Bożą.

środa, 8 sierpnia 2012

Lekcja pokory

Nie zawsze jest tak, jak chciałyśmy i sobie wyobrażałyśmy, że będzie. Nie dałyśmy rady. Nie mamy już siły na Francję. Nie mamy na to nawet pieniędzy. Nie mamy wiedzy o tysiącu szlaków św. Jakuba, które istnieją tu niemal w każdym mieście. Jesteśmy wykończone psychicznie tym wszystkim. To strasznie trudne. To nie jest tak, że każdego dnia wstajemy tu z uśmiechem na ustach i możemy się doczekać tych 35 km do przejścia. Francja nas wykończyła. Nigdy nie mogło być normalnie. Albo nie wiedzieliśmy, gdzie będziemy spać, albo musieliśmy iść aż 40 km, albo była fatalna pogoda, albo 1000 razy się gubiliśmy. albo cały dzień trzeba było iść asfaltem itd. Zawsze coś. Przykro nam, że wielu z was zawiedliśmy. że liczyliście na nas, a my okazałyśmy się aż tak słabe. Trudno nam o tym pisać, bo trudno jest przyznać się do pewnego rodzaju porażki. Bóg tak bardzo uczy nas pokory, tak bardzo pokazuje nam kim naprawdę jesteśmy. Nie da się ot tak przejść 3500 km. I tu nawet nie chodzi tylko o aspekt fizyczny.
Kontynuujemy camino ale inaczej niż sobie to wyobrażałyśmy. Jesteśmy we dwie. Jedziemy do Saint-Jean-Pied-de-Port by stamtąd iść do Santiago. Dzięki Bogu mamy dziś gdzie spać i co jeść. Dziś rano, gdy się obudziłyśmy za nic na świecie nie powiedziałyśmy, że ten dzień się tak skończy.
Basia i Ala 

niedziela, 5 sierpnia 2012

Le Chemin Polonais

W czwartek zaszaleliśmy z długością spania i wstaliśmy dopiero o 5 :P Od kilku dni jesteśmy w regionie wyżyn. Pierwszą część dnia zajęło nam wdrapywanie się na wielką górkę. Strasznie męcząca sprawa. W nagrodę, że nam się udało pozwoliliśmy sobea na odrobinę rozpusty i poszliśmy na naleśniki z nutellą. W barze dla pielgrzymów (chyba pierwszym na trasie) pani powiedziała nam jak skrócić drogę do miejscowości, w której mieliśmy spać. Czekało nas 14km asfaltem. Stwierdziliśmy, że tak jak my, to jeszcze nikt nie szedł do Santiago więc musimy nasz szlak oznaczyć. Nazwaliśmy go Le Chemin Polonais (Droga Polska). Rysowaliśmy muszle na znakach, pisaliśmy wskazówki i dobre rady. Fajnie było. Może komuś nasz szlak się przyda :) Doszliśmy do Les Billanges ale nie byliśmy  pewni, czy tam będziemy spać. Zależało od ceny. Pani Francoise powiedziała, że 30 euro od osoby z wyżywieniem. Bez jedzenia udało nam się wytargować na 14. I tak bardzo dużo...Siedzieliśmy sobie i odpoczywaliśmy, kiedy przyszli nasi znajomi Litwini i 2 dziewczyny z Paryża, które poznaliśmy dzień wcześniej. Pani gotowała jedzenie dla innych pielgrzymów, my jedliśmy jedyne co nam zostało - chleb z masłem. Francoise strasznie się zdziwiła, że jemy tylko to. Powiedzieliśmy, że my nie mamy dużo pieniędzy i dziś mamy tylko to. Jej wzrok był bezcenny, nie mogła w to uwierzyć. Zaproponowała, że ugotuje też dla nas. To było takie niespodziewane.
Wieczór spędziliśmy przy super kolacji w przemiłym towarzystwie. Na zakończenie zwiedziliśmy atelier naszej gospodyni, która zajmuje się m.in. malarstwem i ceramiką. To był dobry dzień.
Basia i Ala  

czwartek, 2 sierpnia 2012

1 sierpnia

Znów wstaliśmy z samego rana (czyt. o 4) ale dzień zaczął się trochę przyjemniej, bo dostaliśmy śniadanko. Do przejścia mieliśmy dziś 30 km. Rano szło nam się dobrze, tylko Adam nam się rano zgubił. Szedł z przodu i skręcił gdzieś zamiast iść prosto. Czekałyśmy na niego pół godziny ale się nie zjawiał, więc powoli ruszyłyśmy. Odnaleźliśmy się dopiero w miejscowości - 4 km dalej. Od dwóch dni, kiedy połączyły się 2 wersje Via Lemovincensis (drogi, która prowadzi z Vezalay do Saint-Jean-Pied-de-Port) na szlaku spotykamy bardzo dużo pielgrzymów. Mam wrażenie, że jest tu tłok. Basia śmieje się, że zobaczę co to tłok, jak będziemy szli przez Hiszpanię. Podczas drogi zastanawialiśmy się jak to musi być fajnie chodzić w normalnych ubraniach, nosić trampki albo w ogóle rzeczy uprane w pralce. :P Cyba już nie bardzo pamiętamy :P Dziś spotkaliśmy między innymi małżeństwo z Litwy. Oboje mówią po polsku i są przemili. :) Śpimy w tej samej alberdze. Udało nam się dziś być na mszy! Ogarniacie? Msza we Francji w środku tygodnia. Jestem taka szczęśliwa, że się nam udało. Dla mnie ten dzień jest wyjątkowy również przez to, że dziś 68 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Nie wiem, co mam więcej na ten temat napisać, słowa chyba są zbędne. Pamiętajmy o bohaterach powstania i o cywilach, którzy zostali zamordowani. Nie wiem, dokąd jutro idziemy, ale jest super.
Ala

Ze skrajności w skrajność

Kto normalny wstaje w wakacje o 4? Chyba tylko pielgrzymi z Polski. Kiedy wychodziliśmy była jeszcze noc. Dobrze, że Ala ma latarkę, bo by było ciężko. Kiedy doszliśmy do następnej miejscowości było po 8. Musieliśmy czekać na otwarcie supermarketu, bo nie mieliśmy nic do jedzenia. Śmiesznie było obserwować babcie czekające razem z nami pod drzwiami w kolejce.
Droga minęła całkiem dobrze. Może było troszeczkę za gorąco. Spotkaliśmy dużo innych pielgrzymów: Holendrów, Belgów i Francuza, którego nazwaliśmy księdzem. Po 33km spytaliśmy o nocleg. Udało nam się u Anglików. Były też panie, które z osłami. Właścicielka obniżyła cenę, bo przecież jesteśmy biednymi studentami. Mega! Kąpaliśmy się w basenie. Mieliśmy czaderskie łóżka, Internet! Ze skrajności w skrajność! Nasz trud został po stokroć wynagrodzony.
Basia