środa, 23 maja 2012

Dzień piąty


Szatan boi się ludzi radosnych.
św. Jan Bosco  

Dzisiejszy dzień także rozpoczęliśmy od porannej Eucharystii. Od samego rana już tyle się działo! Księża modlili się za nas i nawet było wezwanie za nas w modlitwie wiernych. Po Mszy poszliśmy z nimi po pieczątki i zrobiliśmy zdjęcia. Ksiądz odprowadził nas do drogi na Garwolin. Na pożegnanie dał nam pieniążki, dużo pieniążków.. :) Kupiliśmy jakieś zwykłe bułki, cukierki i poszliśmy.

Droga była całkiem ciekawa, miliony aut, brak chodnika.

W ogóle to wyglądamy jak (jeszcze) ładni żebracy.

Poprosiliśmy jakąś panią o butelkę wody a w ciężkiej chwili poszliśmy na plebanię. Pani gospodyni nas nakarmiła i porozmawialiśmy. Było miło dopóki nie przyszedł ksiądz. Podszedł on do nas bardzo sceptycznie. Niedowierzając powiedział, że czas już iść, czyli wyprosił nas z domu. No nic, trudno.
W efekcie rozgoryczenia poszliśmy na lody. Ludzie, my naprawdę nie jesteśmy nienormalni, my tylko spełniamy swoje marzenia!

Dalsza droga stawała się coraz cięższa. Mieliśmy zawrotne tempo 2km/h. Ale na szczęście radość była.

Wiecie, co się dzieje jak pielgrzymowi słońce przygrzeje? Widzieliśmy konia, którego nie było a mrówki zjadł rekin.
W sumie to do końca wariowaliśmy.


Wszystko doszło do normy, kiedy pani Elżbieta, żona wójta gminy Parysów podjechała do nas.
Po dojściu do centrum Parysowa zrobiliśmy sobie kilka wspólnych zdjęć i udaliśmy się do domu.
Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci.
Zjedliśmy pyszny obiad i przyjechała mama Ali.

Porozmawialiśmy, zrobiliśmy zdjęcia i... dokonaliśmy mega rzeczy... wyrzekliśmy się: adidasów, gitary, scyzoryka, noża i widelca.
Aaa nasze plecaki będą mniej ważyły. 

Jesteśmy właśnie po wspólnym różańcu, jej.. to było takie niesamowite, rodzinny różaniec i my  :)

Brakuje nam Ali a jej mama jest mega.

A na koniec rozmowa Adama z księdzem:
Ksiądz: a to kim dla siebie jesteście?
Adam: siostrami
Hahahaha

 Nasze nogi chyba kończą swoje działanie po ludzku. Teraz to już nie one będę szły. Panie Jezu ufamy!

1 komentarz: