czwartek, 31 maja 2012

35 kilometrów


Jak dobrze zacząć dzień poranną Eucharystią :) Po niej nasza cudowna siostra Franciszka przygotowała nam śniadanie. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i oczywiście dostaliśmy mega wyprawkę.
I jak tu przestać jeść słodycze skoro wciąż je dostajemy? :D

O 8.30 byliśmy na szlaku, to dość późno.
Przez 35 kilometrów nikt z nami nie rozmawiał, ludzie uciekali do domów. Wydaje mi się, że nie jesteśmy tacy straszni, no ale cóż. Jedynie dwoje malutkich dzieciaczków się uśmiechnęło :)

Jeśli powiem wam, że dzisiejszy dzień był lekki, to was okłamię.
Było to najcięższe 35 kilometrów w moim życiu. Cóż.. Bóg doświadcza..

O 19.10 udało nam się dojść do Opatówka. Przez cały dzień prosiliśmy Pana, aby ksiądz nas przyjął, bo ja dalej bym nie doszła.
Skończyła się Msza, poszliśmy do zakrystii. Ksiądz powiedział, że coś załatwi, zaprosił nas na kolację.
Super ludzie :D
Przyjechał do nas pan Marek, u którego nocujemy. On też był na Camino w zeszłym roku. Tak nas serdecznie przyjęli. Pani mówi do mnie "córcia" :D

Basia

1 komentarz: