Kiedy Bóg drzwi zamyka - otwiera okno. Odetchnij. Popatrz. Spadają z obłoków małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia.
No to z Lednicą było tak:
Jak wstaliśmy rano w sobotę, to jeszcze nie wiedzieliśmy, że na nią
jedziemy. Poszliśmy na Mszę na 7.30, która była też dla wyjeżdzających na
Lednicę. Na zakończenie Mszy ksiądz powiedział, że dobrze, że jeszcze są takie
świry, idące do Santiago, bo w domu ludzie umierają.
Potem ludzie zaczęli się pakować do autobusu i… okazało się,
że zostały 2 miejsca wolne! Więc cóż było robić? JEDZIEMY!
W drodze oczywiście spaliśmy i nie odzywaliśmy się do nikogo
:P no może trochę się odzywaliśmy. Na miejscu byliśmy o 11. Dla Adama to była
pierwsza Lednica, więc na początku był bardzo obojętny. Aby wejść na pole czekaliśmy
godzinę, choć Adam stwierdził, że to były 4 godziny. Ogólnie to byliśmy na
głodzie, bo od rana nie jedliśmy słodyczy. Na szczęście nasi znajomi, którzy
byli też na Lednicy zawołali nas na gofry, sernik, trufle, kanapki :D Nie
głodujemy :D Spotkaliśmy również koleżanki Basi ze Śląska. Tegoroczny temat był
mega, o zaufaniu i miłosierdziu. Tańczyliśmy na Chwałę Pana! Mega było.
Poznaliśmy takich cudownych ludzi. W życiu byśmy nie przypuszczali, że będziemy
na Lednicy i będziemy mieć pieczątki w zeszytach :D Tak miało być. Przed 24
wracaliśmy do domu. Totalnie zmarznięci i zmęczeni o 3 wróciliśmy do pani
Bogusi. Poszliśmy spać. Noc była strasznie krótka, bo już o 9 byliśmy na Mszy i
staraliśmy się być przytomni.
Pierwszy raz wyszliśmy tak późno - o 10.30. Dobrze, że to tylko 25km. Miało
być mniej, jednak oczywiście poszliśmy na około. Musieliśmy skakać przez
krzaki, wesoło. Jest u nas Ala (nie napisaliśmy dlaczego jej nie ma,
niestety musiała wrócić na sesję). Czekaliśmy na nią z utęsknieniem. Przywiozła
nam muffinki :D I buty dla Basi, bo w sandałach nie może na razie chodzić. Jesteśmy
u pana Józefa i jest czadersko. Po tygodniu diety słodyczowej zjedliśmy w końcu
obiad :D Ja muszę to pisać, Adam planuje trasę, Ala robi sobie słit focie, a
tata Ali się denerwuje, bo chce już jechać :D
Basia
ach ta Ala, chociaż wrzuca je do Netu? Ach ten tata Ali, kto by przypuszczał, że będzie waszym tak częstym gościem;)
OdpowiedzUsuń