sobota, 7 lipca 2012

Brudni, głodni ale szczęśliwi



7 lipca wstaliśmy o 5. Po ciężkiej nocy, podczas której co godzinę dzwonił dzwon znajdujący się nad nami, po świetle, które co chwila się zapalało. Spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w drogę.

Żeby jeszcze bardziej się ubrudzić mieliśmy przeprawę przez mega błoto w lesie. Kiedy wyszliśmy, wyglądaliśmy niczym rasowe brudasy.

Nie mieliśmy jedzenia, więc trochę głodowalismy. Na szczęście doszliśmy do wioski, gdzie był sklep. Mega drogo, ale nie było wyjścia.
Wszyscy nas oczywiście obgadywali :D

Mieliśmy się dziś zatrzymać w St.Hubert, ale w hotelu nie było miejsc. Wysłali na do Vigy.
Nie wiedzieliśmy czy coś jest, więc poszliśmy do restauracji. Uwaga! Siedział pan, który mówił po angielsku. Powiedział, że możemy iść albo do księdza, albo do centrum sportowego. Wypiliśmy 2 kawy, bo jedną nam pan kupił i poszliśmy.

Księdza nie było. W centrum wytargowaliśmy z 30€ na 20. W końcu się wykąpaliśmy i zrobiliśmy mega męczące pranie.

Jutro niedziela, więc wszystkie sklepy pozamykane. Dzisiaj już też kiedy byliśmy żaden nie był otwarty. W restauracji dalej siedział ten pan. Jego żona przyniosła nam chleb, a on znowu kupił nam picie. Cudownie!

Jutro mamy też śniadanie, więc powinniśmy przeżyć :D
Idziemy odsypiać wczorajszą noc.

Basia i Adam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz