poniedziałek, 16 lipca 2012

Więcej szczęścia niż rozumu


To jest przedziwne, mamy tak niesamowite szczęście do ludzi, że nie jestem w stanie tego ogarnąć. Rano (15 lipca) byliśmy w Colombey-les-deux-Eglise. Chcieliśmy iść na Mszę, ale mimo, nazwy miejscowości (która znaczy: Colombey z dwoma kościołami) nie udało nam się. Kościoły są, ale najbliższa Msza będzie... 26 sierpnia! Co za kraj... Nie wiedzieliśmy co robić. Nie mieliśmy mapy ani pojęcia dokąd iść. Zobaczyliśmy panią, która otwierała punkt informacji turystycznej, więc tam wbiliśmy. Opowiedzieliśmy naszą wspaniałą historię: o tym, jak się zgubiliśmy w lesie, nie wiemy do końca, dlaczego właśnie tu jesteśmy, ale wiemy, że idziemy do Santiago, choć nie wiemy którędy. Pani trochę się pośmiała, ale okazała się przecudowna. Dostaliśmy mapy, herbatę, pozwoliła nam wydrukować mapy z google.maps. I wtedy do punktu wszedł pan z paszportem pielgrzyma w ręku! Taki szok! Okazało się, że jest z Niemiec i ze znajomymi jedzie rowerem do Irun, żeby potem przejść drogą północną do Santiago. Skserowaliśmy od niego mapy. Najdziwniejsze było to, że w tej miejscowości nawet nie było szlaku, a my spotkaliśmy tam pielgrzyma. Super!
Szybkie zakupy, drugie śniadanie i w drogę! Do Clairvaux tylko 17 km.
Była denerwująca pogoda. Padało, potem było gorąco, potem znów padało, potem było zimno i tak w kółko. Tuż przed Clairvaux uciekaliśmy przed burzą, ale nas niestety dogoniła. Na miejscu poszliśmy do sióstr zakonnych, które nas przyjęły na nocleg. Umyliśmy się (wreszcie), zrobiliśmy pranie i poszliśmy na kolację. Dobrze zjeść coś ciepłego! Siostry były takie kochane! Czuliśmy się jak w domu. Opowiadały nam, że w Clairvaux przecina się droga św. Jakuba i via Francigna. Wygląda na to, że Basia ma w związku z tym plany już na za dwa lata: pielgrzymka z Vcantenbury do Rzymu! To ta droga. Siostry wrzuciły nasze rzeczy do suszarki i dziś rano (16 lipca) mieliśmy już suche. Poza tym załatwiły nam kolejny nocleg. Obejrzeliśmy księgę z wpisami wszystkich pielgrzymów, którzy u nich nocowali. Oczywiście też się wpisaliśmy. Jesteśmy pierwszymi pielgrzymami z Polski! :)
Dziś rano (16 lipca) dostaliśmy śniadanie i jedzenie na drogę. Siostry zrobiły nam zdjęcie, które wkleją do księgi :)
Droga jak droga, szliśmy asfaltem. Idzie mi się nie najgorzej. Na razie nie robią mi się nowe pęcherze. Słabo jest z tym plecakiem. Dziś odsyłam część rzeczy bo mam dość. Śpimy w alberdze u bardzo miłej pani. O 19.30 idziemy na kolację. Mamy nadzieję, że pani pozwoli nam wydrukować mapy, bo wciąż wiemy tylko, że jesteśmy w drodze do Santiago :D Ala

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz