Dobra, zatem oficjalnie: JUTRO RUSZAMY!
Kim jesteśmy MY? Krótka opowieść Maćka:
To jest długa historia i dziwna sprawa. W listopadzie
oglądałem jakiś film a potem przełączyłem na inny kanał i leciał tam film „The
Way” (film o drodze do Santiago ;)). Musiałem podchodzić do niego 2 razy, bo
był strasznie nudny, ale były piękne widoki. Pomyślałem, że kiedyś chciałbym
pójść. Od tamtej pory kilkakrotnie spotykałem się z ludźmi, którzy w tym roku
idą. Cały czas miałem przeświadczenie, że kiedyś pójdę. Aż w maju pojechałem do Niepokalanowa na Dni
Skupienia i ojciec Artur przedstawił trójkę ludzi, idących do Santiago. Mnóstwo
osób dawało im intencje, ale ja nie chciałem się nimi „wysługiwać”, bo
wiedziałem, że kiedyś sam wyruszę w drogę.
Po powrocie zaczęły mi się psuć moje wakacyjne plany. Miałem
jechać do Włoch stopem, ale ludzie zaczęli się wykruszać. Myślałem, czy by nie
pojechać samemu. Ale przypomniałem sobie o Ali, Basi i o Adamie :)
Maciek
No to już wiecie o co chodzi :) Maciek 2,5 tygodnia temu
napisał do mnie i ruszamy już jutro.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego dopiero teraz. Mnie też to
zastanawia. Chciałam pojechać od razu po sesji, chciałam nie mieć problemów z
kolanem, chciałam wszystko pięknie pozaliczać, chciałam, chciałam, chciałam.. Ej
ale było ciężko, naprawdę ciężko. Tyle razy chciałam wszystko, wszystko rzucić,
odciąć się od wszystkiego i być już w drodze. Nie tak miało być – tak chyba
mogę zatytułować moje ostatnie 5 miesięcy, czas od momentu podjęcia decyzji o
pójściu na pielgrzymkę. Wszystko wyobrażałam sobie zupełnie inaczej, niż się
teraz dzieje. Miałam znowu swój plan. Dobrze, że jest jak jest, bo wiem, że Bóg
wie lepiej. Ależ chaos. Haha. Ale ciężko pisać o czymś, gdy się nie chce
opisywać konkretnych sytuacji. Wybaczcie.
To teraz kilka konkretów. Jutro rano idę na adorację i do
spowiedzi . Tak na dobry początek. Potem jedziemy. Stopem oczywiście. Chyba
nikogo kto mnie choć trochę zna to nie dziwi :P Musimy dojechać do Metz we
Francji. Myślę, że do Basi i Adama dotrzemy w środę. Teraz robię pranie, dopakowuję
ostatnie rzeczy, upiekłam z Gosią muffinki dla Basi i Adama, łapię rozkminy,
które buty wziąć :P itd
Miało być po Alowemu ale będzie po Bożemu. Mój plan zawiódł
(wielka niespodzianka :P) czekam teraz na Jego działanie :D Amen.
Ala
Przez późne śniadanie wyszliśmy dziś o 8.30. Jak dobrze, że
pani dała nam 6 bułek. Niestety nie mieliśmy ani kropli wody aż do 12. Przez
cały dzień, czyli 35 km szliśmy prostą drogą wzdłuż rzeki, czasami wchodząc do
wiosek. Po drodze spotkaliśmy pierwszą pątniczkę, nazywała się Castin i cały dzień
z nami szła. Było bardzo męcząco i w pewnym momencie nie chciało nam się z nią
iść. Mega zmęczeni doszliśmy do miasta i szukaliśmy noclegu. W końcu po 4
dniach kupiliśmy sobie coś normalnego do jedzenia. Netto nawet jest, szacun!
Francja jak na razie nam się nie podoba.
Kiedy siedzieliśmy i jedliśmy pod sklepem, nasza koleżanka
wpadła na to, że ma namiot i nie będzie z nami spała na dworze. My byśmy już
dawno go rozłożyli, gdybyśmy mieli.
Poszliśmy do kościoła, ona została. Kościół niestety zamknięty.
Już myśleliśmy, że koniec. Basia na szczęście znalazła kancelarię parafialną.
Uf!
Pani mówi po angielsku. Dzwoniła do miliarda osób i nic.
Będziemy spać u niej. Chwała Panu!
Czekamy do 22, żeby pójść na nocleg.
I nie możemy się doczekać przyjazdu Ali i Maćka.
Tylko się nie wystraszcie jak nas zobaczycie :D
Basia i Adam
Na kiedy planujecie dojście do Santiago ?
OdpowiedzUsuńp. marciniak
Jak dobrze pójdzie w pierwszej połowie września. Ale nie nasze plany są tu najważniejsze:)
OdpowiedzUsuń